Anatomia Danii: Konkhra
Dania, mimo bycia częścią skandynawskiego świata, nie ma zbyt wysokiej renomy. Gdybym wam kazał wymieniać zespoły z Finlandii / Szwecji / Norwegii, to byście zapewne trajkotali z godzinę. Ba, wielu z was byłoby w stanie wymienić jakiegokolwiek artystę z Islandii (np. Bjork, Sigur Ros). Ale Dania? Wielka niewiadoma. A tam też sporo się działo, tyle że podobnie jak w paru mniej chętniej odwiedzanych krajach, mało kto się tym interesował.
Mam taką teorię, że każdy kraj ma swoją Sepulturę, czyli zespół z "ludu", który się wybił i zrobił międzynarodową karierę. Obok Illdisposed, to właśnie o Konkhra można powiedzieć, że jest instytucją Metalową, reprezentującą Danię. Wykonują dość zapomniany styl, który święcił triumfy w latach '90: Groove Metal połączony z Death Metalem i może trochę Thrash.
Groove Metal nie ma specjalnego poważania w światku Metalowym na świecie i zdecydowanie ustępuje popularności innym formom, jak nieświęta trójca ekstremy: Thrash, Death, Black... w internecie. Bo jest też i świat realny, gdzie garstka ludzi chodzi jeszcze na koncerty i tutaj Groove Metal ma większe powodzenie, no bo bądźmy szczerzy, na żywo to już takie proste machanie dynią lepiej się sprawdza, niż w domu.
Death Metal co do zasady ma łatwość łączenia się ze wszystkim, gdyż główną cechą tego gatunku jest jego skrajność. Mianowicie opiera się na zwiększaniu dawki ekstremy. I tu bym raczej powiedział, że Konkhra jest zespołem zachowawczym i raczej dodaje tego typu elementy bardziej na zasadzie wabika, gdyż zdecydowanie bardziej jest zainteresowana rytmiką, niż brutalnością i preferuje klasyczniejsze podejście do melodii.
Nie chciałoby mi się jednak tego wszystkiego pisać, gdyby nie to, że byłem miło zaskoczony najnowszym albumem Konkhry. Grupie udało się odnaleźć inspirację, aby przerobić ten spróchniały styl i tchnąć w niego nowe życie. Jakościowo bym powiedział, że wracamy do poziomu z "Spit or Swallow" / "Weed Out the Weak", za sprawą przeplatania bujającymi riffami nie tylko dobrze dopasowanymi i melodyjnymi solówkami, ale również stosowaniem efektów / tricków gitarowych, które uatrakcyjniają oprawę dźwiękową i zwracają na siebie uwagę i dają autentyczną gęsią skórkę, gdy słuchało się po raz pierwszy "Chaos AD" wiadomego zespołu.
Najbardziej niesamowite w tym wszystkim jest dla mnie to, że bądź co bądź, ale nie jest to grupa młodzików. Wydawać by się mogło, że w tym wieku, to już raczej powinno się zajmować wnukami, a tu proszę, nie słychać, aby ząb czasu w jakikolwiek sposób nadgryzł kondycję zespołu. Metal, jak widać konserwuje. Nic, tylko chwalić.
Komentarze
Prześlij komentarz