DEBUNKING / DECONSTRUCTING: MTV Makes Me Wanna Smoke Crack

  

CLICK FOR ENGLISH VERSION 

Beck Hansen, twórca słynnego hitu "I'm a loser baby", napisał kiedyś piosenkę "MTV Makes Me Wanna Smoke Crack". Uznałem, że będzie to świetny tytuł odnośnie tego, co chcę tutaj napisać.

Stare, dobre czasy. Przełom wieków, strach przed pluskwą milenijną. Ja, mały bachor, zaczynam rozróżniać zespoły i się interesować tym, co wygląda kontrowersyjnie, obojętnie, czy to jest Marilyn Manson, The Prodigy, czy też DMX.

Polska w tamtych czasach była na rozdrożu. Jeszcze nie w łunii europejskiej, ale już poza związkiem radzieckim. Przez długi czas, oknem na świat była stacja telewizyjna "Atomica" (na licencji z niemiec), oraz "30 ton, lista lista przebojów".

W którymś momencie otwarto MTV Polska, co było nie lada wydarzeniem. Cała ekipa polskiej edycji Atomica przeniosła się do MTV i tak naprawdę, kontynuowali przez długi czas te same programy, co na poprzednim kanale, z tą różnicą, że wreszcie można było zobaczyć The Osbournes (RIP), Beavis & Butthead, Daria, Celebrity Death Match, itp. itd. z polskimi napisami (a jakże).

W ciągu dnia, praktycznie leciał cały czas hip-hop i badziewny pop pokroju Britney Spears. Czasem pojawił się Grunge spod znaku Smashing Pumpkins, albo Soundgarden. Ja natomiast dużo bardziej wolałem cięższe brzmienia. Korn, Linkin Park, Acid Drinkers, a nawet dalej. Dla takich ludzi jak ja było niby MTV2, ale dużo ciekawszych rzeczy nauczyłem się na VH1, który miał cykl starych legend, jak Black Sabbath (RIP), Led Zeppelin, Pink Floyd, czy właśnie Iron Maiden i Judas Priest. Niby jestem z innego pokolenia i nie miałem okazji wymieniać się kasetami, ale mam wrażenie, że przeciwności, z którymi musiałem się zetknąć, aby móc dotrzeć do Metalu, były dużo bardziej systemowe i odgórne.

W każdym bądź razie, gdy jechałem do dziadków na wakacje, oglądałem MTV 24/7 przez cały tydzień, przez całe 2 miesiące (wraz z Cartoon Network i Fox Kids - TEKNOMAN! TEKNOMOC). I udało mi się dziwnym trafem dowiedzieć o istnieniu audycji na MTV o nazwie "superock". Była ona bodaj codziennie od północy do 2 nad ranem.

Czasem oglądałem, częściej nagrywałem sobie na kasecie. Nie było to jednak zbyt dobre pasmo. Nawet w audycji rockowej zdarzał się hip-hop, którym już po prostu rzygałem. I choć lubię Cypress Hill, to uważam, że to nie jest dla nich miejsce, tak samo jak dla Eminema i innych raperów, którzy używają gitar.

Przez długi czas, była to beznadziejna audycja dla lamusów. Aż minęło parę lat. Po 2004 r. coś się zmieniło. Polska już była w Unii Europejskiej, standardy życia się poprawiły, ale o czym już pisałem wcześniej na blogu, zmieniły się też gusta muzyczne. Hip-hop odszedł wraz z Nu Metalem, a na nowo zaczynało być popularne granie retro.

W ten oto sposób, ramówka superocka również uległa zmianie. Zaczął się pojawiać Slayer, Sepultura, Gorgoroth, Deicide, Obituary i właśnie... Napalm Death.

"Breed to Breathe" w wersji ocenzurowanej, nagrałem na kasecie, bo to już leciało albo we wrześniu, albo w październiku, więc już musiałem wrócić do szkoły. Wtedy zaczynałem już wchodzić w cięższe tematy, aczkolwiek prawdziwa rewolucja miała dopiero nastąpić.

Piosenka ta zrobiła na mnie aż tak ogromne wrażenie, że aż chciałem kupić sobie ich płytę. Wraz z kolegą poszliśmy do Music Cornera w Krakowie (coś jak Empik, tylko 100% poświęcone muzyce) i wydawaliśmy zarobioną kasę na CD (nie dostawaliśmy kieszonkowego, wciskaliśmy ludziom ulotki. Inni nasi koledzy wydawali kasę na wino, my wydawaliśmy na Metal). I tego dnia kupiłem sobie kolekcję Napalm Death "Noise For Musics Sake", podczas gdy kolega, który miał kuzynów black metalowców, kupił sobie słynne "De Mysteriis Dom Sathanas". Swoją drogą mieliśmy polew, bo Napalm Death miał na grzbiecie numer katalogowy "Mosh", podczas gdy Mayhem miał "Anti-Mosh", więc sobie docinaliśmy, mówiąc kulturalnie. Nie znaliśmy jeszcze wtedy przyczyny, z czego to wynikało.

Lata mijały i coraz bardziej korzystałem z internetu, zwłaszcza że dało się go mieć tanio. Dalej lubiłem Nu Metal typu System of a Down, czy Static-X, ale coraz bardziej zacząłem się kształcić w kierunku podziemia. MTV było zastąpione przez Metal-Archives i Rateyourmusic (beznadziejna strona, ale parę dobrych ludzi tam działało). Udało mi się nawiązać też internetowe kontakty i szeroko promowałem obskurne materiały (możliwe, że je nawet ściągaliście z neta, był taki przypadek, kiedy nagle zrobiło się głośno o czymś, co za zgodą zespołu opublikowałem tydzień wcześniej).

Dzisiaj, po ponad 20 latach, wciąż się uczę i z tego co widzę, to jeszcze mam daleką drogę do końca mojej podróży. Mam wystarczająco dużo materiału do sprawdzenia, do końca mojego życia. I to też będę czynił. Cieszę się natomiast, że MTV nic dzisiaj nie znaczy, bo w mojej ocenie, ta stacja zatopiła Metal. Z czasów, gdzie ludzie mieli dla siebie Headbangers Ball, przeszli na podróby Big Brothera i jeden wielki szajs.

RIP MTV i nikt nie zapłakał. 

Komentarze