Around the World: Czechia
Z cyklu "Z pieszczochami i kataną przez świat Metalu", postanowiłem zacząć niestandardowo, gdyż zamiast wziąć na tapetę nasz piękny nadwiślański kraj, to wybrałem sobie na pierwszą ofiarę, naszych piwnych sąsiadów z południa.
Z czego słyną Czesi? Z kobiet o dużych piersiach, piwa, zabawnego języka i piwa. No i oczywiście nie można zapomnieć o piwie. Zapomnijcie natomiast o Niemcach, nic nie pobije czeskiego piwa.
Ale i tak jest to kraj skażony niemieckością, gdyż mają nieco podobne myślenie, jeśli chodzi o podejście do grania - czyli zrób to sam, niekoniecznie z sensem.
Czesi łączą słowiański artyzm, z niemieckim podejściem do brzmienia.
Kraj ten przede wszystkim słynie z Grindcore, jeśli chodzi o dominujący styl ekstremalny. Do tego stopnia, że stworzyli Avantgrind (Contrastic), czy też łączyli go choćby z jazzem / fusion (Vuvr, Forgotten Silence), ale zupełnie inaczej niż robił to Pestilence, a co za tym idzie, lepiej i pełniej, gdyż zdaje się, że oba gatunki muzyki Czesi mają opanowane.
Z Grindcore mamy rzesze znanych ekip: Malignant Tumour, T.O.O.H., Aggressive Tyrants, Carnal Diafragma, Alienaton Mental, Ahumado Granujo, Deaf & Dumb, Dobytci Mor (Murrain), Garbage Disposal, Four Seats For Invalides, Negligent Collateral Collapse, Deflorace, Pathologist, Purulent Spermcanal, Poppy Seed Grinder, a to tylko wierzchołek góry lodowej. Zauważcie też, że każdy z tych zespołów prezentuje radykalnie kompletnie inną rozkminę z podejściem do grania, niemalże nie ma dwóch takich samych zespołów robiących Grind.
A nie jest to wszystko, co Czesi mają w zasięgu. Mają i Death Metal, jak Krabathor, Fleshless, Godless Truth, Lykathea Aflame, Crusher, Disfigured Corpse, Tortharry, Pandemia, czy choćby Hypnos, albo mój ulubiony Scabbard. Tu już jest normalnie, wręcz groźnie, choć wciąż oryginalnie, ale nie jest to już tak liczebne jak poprzednia kategoria, choć wciąż silna.
Czesi lubią piwo (tak samo jak ja, zresztą moi pradziadkowie pochodzili z Pragi), więc Thrash Metal też ma wzięcie. Nie chcę tego porównywać do Acid Drinkers, bo jest to dużo bardziej siermiężne i jako Thrasher, trochę jestem rozczarowany poziomem tych zespołów, ale jest kilka nazw wartych wspomnienia. Generalnie Thrashowe kapele z Czech nie są poważne i jest trochę robienia sobie jaj, choć wszystko to ma niezwykle cięty komentarz polityczny: V.A.R., Ferat, Siax, Crionic, Asmodeus, Debustrol, Denet, Torr, Dark, M.A.C. of Mad, czy Assessor.
Natomiast to, czego ludzie nie wiedzą, a było tego sporo, to tzw. Morawska, Południowa Fala Doom Metalu. Nauczyłem się o istnieniu takowej sceny od Pařát Magazine, labelu, który zaczynał jako magazyn, a który szybko zaczął być znany z re-edycji, które produkowali masowo. W tej kategorii, to już jest sporo grup i one poza Czechami nie są znane, a są bardzo dobre: Silent Stream of Godless Elegy, Hypnotic Scenery, Black Heaven, Dissolving of Prodigy, R.E.T., Love History, Negative Face, albo Euthanasia. Standardowy Doom, ale mniej płaczliwy.
No i na sam koniec, parę słów o Black Metalu. Tu występuje pewien czeski paradoks. Najbliżej brzmieniowo jest im do Węgrów i ma to sporą dawkę Speed Metalu, a jednocześnie tak się składa, że właśnie Czesi mieli dość duży wpływ na norweską szkołę. Więc jednocześnie, nie można mówić o prawdziwym Black Metalu bez Czechów, a z drugiej strony, ma się to nijak do tego, co zainspirowali. Zresztą, pozwólcie, że wymienię: Avenger, Root, Master's Hammer, Asgard, Amon Goehs, Dai (czy oni się kwalifikują?), niesławny Enochian, oraz Unclean. Scena "blackowa" jest zdecydowanie skromniejsza od wcześniej wymienionych, ale ponieważ jest od groma maniaków black metalu w sieci, to w pierwszej kolejności, zdaje się że ludzie grzebią namolnie w tym gatunku bardziej, co nie uważam za uczciwe.
Z wytwórni, do zasłużonych należy Monitor (wczesne lata, odpowiedzialne za początek sceny), Bizarre Leprous, Epidemie, Shindy, Sheer Records, ale też trzeba przyznać, że nie ma to podjazdu do innych krajów i nawet sąsiednia Słowacja bije na głowę Czechów.
Czeska scena, to pewien abstrakt, nigdy nie wiesz na co trafisz, ale też jednocześnie nigdy nie będziesz zawiedziony. Jednocześnie, sprawdza się stara zasada "nie oceniaj książki po okładce" - tutaj akurat to jest niestety kompletna żenada, gdyż humor prowadzi do amatorskiego wykonania. Czeską scenę można porównać do narkomana, który się obnaża przed ludźmi, a który jednocześnie ma dużo do pokazania. Nie da się odwrócić wzroku.
Komentarze
Prześlij komentarz