Beyond Metal: Kaliber 44

 

Today we gather for another Polish culture thing in Polish only, come back for halloween, maybe I'll prepare some special treat. 

---------------------------

No. Teraz, gdy przegoniliśmy już obcokrajowców, przejdźmy do jednej z najbardziej poważanych kapel, nie tylko w swoim środowisku. Ale chciałbym na nich spojrzeć inaczej, pod kątem Metalowym i z tegoż to punktu widzenia, tak dla odmiany, żeby trochę też przypomnieć niektórym ludziom, skąd im nogi wychodzą.

Kaliber 44 pochodził z Katowic, który nie wiem do końca czemu kojarzy mi się z Krakowem? Może ze względu na geograficzną bliskość? W Katowicach jest słynny Spodek, miejsce, gdzie niejedna legendarna światowa kapela miała swój koncert. Miasto to też stworzyło własne odmiany rapu, nie tylko Psychorap, z którego to właśnie K44 słynął.

Jeśli chodzi o Metal, to Katowice podobnie jak Kraków, było miastem kojarzącym się bardziej z biznesem, niżli zespołami, gdyż tam narodził się właśnie słynny label Metalmind, a co za tym idzie, festiwal Metalmania, dzięki czemu wiele kapel z lat '80 mogło w późniejszych latach wydać winyla, czy też wystąpić na żywo. A jeśli chodzi właśnie o jakość grup, to poza kilkoma faktycznie legendarnymi markami, pojawiało się nieco zbyt dużo szrotów. Zobaczcie sami, z Katowic pochodzi zarówno: Darzamat (bleh), Mastiphal, Deviation (no już lepiej lepiej), The No-Mads, Planet Hell, jak i Dragon (ważna kapela Death / Thrash, sam Schuldiner był pod ich wrażeniem), czy też Kat (nie trzeba przedstawiać). I to chyba tyle, jeśli chodzi o znane kapele, reszta raczej się błąka w odmętach obskurności.
 
Bohaterowie dzisiejszego posta zresztą też zaczynali od słuchania gitarowej muzyki, zwłaszcza wszystkim najbardziej znany członek tej ekipy, czyli Magik. Ciężko w to uwierzyć, ale nosił on onegdaj długie włosy. Na Punkowym koncercie zresztą poznał swoją przyszłą żonę. Koliber... eee, Kaliber jednak opowiedział się po stronie raczkującego w Polsce rapu i składał się z następujących członków: Jajonasz, Magik, bracia Abradab i Joka, oraz Gan (później Gano), który to notabene wymyślił nazwę, bo wcześniej to używali jakiś takich niezbyt chwytliwych nazw (Young Rappers, Triangle of the Truth, lol). Jajonasz i Gano dość szybko odeszli z grupy, aczkolwiek dalej pozostawali w komitywie i niejednokrotnie sobie nawzajem pomagali przez lata.
 
W pierwszych latach, ich muzyka próbowała jeszcze łączyć gitary z rapem (trzeba pamiętać, że lata '90 w Polsce w 100% należały do Rocka i Metalu, rap dopiero się przyjął tak gdzieś ok. w 2002 r.), jednakże dość szybko zaczęli w kreatywny sposób próbować innych rzeczy, co zaowocowało w ich tak bardzo charakterystycznym, surrealistycznym stylem. Nie zerwali jednak przyjaźni z cięższymi brzmieniami, gdyż kolegowali się m. in. z Frontside (tak, ta kapela jest aż tak stara). I przez wiele późniejszych lat, ich własne środowisko nieco ich szkalowało właśnie za takie sympatie, bo wojna między fanami rapu i Metalu była prawie jak wojna między Black i Death Metalem, choć może nie aż tak ekstremalna, ale równie oparta na prawilności. Wzajemna niechęć zresztą została aż do dzisiaj i może trochę zasłużenie, bo w pewnym momencie dresiarstwo robiło się zbyt nachalne w stosunku do innych.
 
W każdym bądź razie, nagrali swoje pierwsze demo w 1994 r., które zaprezentowali Metalmindowi (no bo to była jedyna poważna wytwórnia i do tego jeszcze w ich rodzimym mieście), ale jej szefu Tomasz Dziubiński, nie bardzo wiedział, jak to ugryźć. Na szczęście dla Kalibra, bo jakby się to przyjęło, to by im MM najprawdopodobniej zmarnował karierę, z czego ten label zresztą słynął (Alastor pozdrawia).
 
Ostatecznie, wylądowali w wytwórni Kazika (który im trochę patronował przez lata), czyli SP Records, a do grupy dołączył całkiem zwinny DJ, zwanny Feel-X i nagrali z nim swój słynny debiut "Księga Tajemnicza. Prolog". Płyta okazała się być legendarna i do dzisiaj ma bardzo wielu zwolenników (w tym mnie). Nie będę się o niej rozpisywał, bo już każdy ją analizował od każdej strony.
 
Jako ciekawostkę, należy dodać, że okładkę do tej płyty robiło małżeństwo pod pseudonimem grupy artystycznej "G-r-a-a-l", która to przede wszystkim współpracowała z Metalowymi kapelami i to całą śmietanką, jak Vader, Behemoth, Hate, Lost Soul, Devilyn, Dominium, Damnation, Acid Drinkers, Aion i nie tylko z Polski, bo jeszcze z Paul Di' Anno, Sinister, Vile, Belphegor, Krisiun, czy Carpathian Forest. Wymieniam oczywiście tylko małą część, tego było naprawdę dużo swego czasu.
 
Reszta oczywiście, jest już znaną historią. Po nagraniu drugiej, już bardziej "normalnej" płyty, Magik odszedł z ekipy, po czym założył inną kultową kapelę, Paktofonikę. K44 zaś nagrał jeszcze jeden album, po czym się rozpadł. Wrócili po dekadzie z czwartą płytą, która zasługiwała na nieco większy szacunek niż dostała. I to tyle, jeśli chodzi o żywot tej jednej, z tak wielu kapel na świecie.
 
Do Kalibra nie trzeba specjalnie przekonywać, bo to jest jedna z tych formacji, która jest zawsze wymieniana w czołówce, jako godni reprezentanci swojego gatunku, właśnie za sprawą swojej oryginalności, ale śmiem twierdzić, że również relatywnie wyższej dojrzałości zarówno tekstowej, jak i muzycznej. Bo trzeba też nadmienić, że Kalibrowi było bliżej do ambitnego Jazz Rapu, niż tandetnego Hip Hopolo, z którego Polska scena zresztą słynie i który to się też lepiej przyjął u nas.
 
Scena rapowa jednak mnie mało interesuje, więc zostawiam te rozkminy innym. Do następnego!

Komentarze