Beyond Metal: Tellus Magazine

 

I feel like repeating my experiment with two languages and two different point of views.

ENGLISH POINT OF VIEW

Recently, after listening to some Brutal Death Metal, I realized that such bands were ironically a gateway for me into a more out-there kind of music. And somehow, I instantly remembered about Tellus Audio Cassette Magazine.

Instead of copy-pasting wiki, and bore you with details, you can read about the history of this magazine and its significance here, as I want to focus on how I approached it, what I liked about it, and what does it mean to me.

Because I obviously wasn't alive when this magazine started (1983), my first taste of it was somewhere in the late '00s. Being in complete awe with The Residents or Klaus Nomi (you can click to read the posts), I was searching for more of the outsider, unusual artists. As Tellus seems to be in public domain, it was freely avalaible on the internet, either through a website with direct mp3 files, or a torrent.

And because I had a slow modem, I couldn't instantly download everything that was avalaible, so I had to wait. A lot. Such process turned out to be a blessing, because instead of mindlessly "consuming" (god I have such a disdain for this word) the audio en masse. I was listening to each tape without a rush, while the other tapes were downloading.

Tellus as a whole, was a magazine about tapes themselves, instead of the content. It examined the limits, possibilities, but also the use of the format. While the early volumes featured more or less "standard" music (albeit instead of picking a normal song by Sonic Youth, the magazine opted for a more experimental "Scream"), it quickly moved from Alt Rock, Jazz, Post-Punk, Proto-Industrial genres onto thematic pieces, like "Piano" (Vol. 4), spoken word, music made by microcomputers, radio podcasts, power electronics, video arts, field recordings, Chinese folk / world music, as well as early audiobooks.

For me, the young metalhead, the favorite tape will be of course Vol. 10 - "All Guitars", for obvious reasons. And I won't lie, due to my language skill limitations, I was kinda bored by the non-music volumes, but I still challenged myself with them, even if I barely understood them.

One piece that I remember the most is "Nivea Cream Piece" by Alison Knowles (Vol. 24, probably the most experimental tape), which basically is the barely audible, ambient sound of a woman applying a Nivea cream on her face. It's as ridiculous, and pretentious as it sounds, and could be easily ridiculed, but it's also an earliest example of the phenomena known as "ASMR" (click for a wiki article, I don't have time, nor patience to explain this), which shows, how forward thinking the people behind the compilations were.

Overall, Tellus is not the easiest experience a man can endure, but in a way, it is a mandatory journey. In 2025, many of their released pieces are still daring, fresh, and even controversial (maybe too controversial for the modern thought police censors). It's not something that can be enjoyed in a classical sense, but rather something that will stay with you for the rest of your life, as it was with me. I certainly owe a lot to this magazine and will always hold it in high regard.

*******

POLISH POINT OF VIEW 

Ah... pierwsze lata internetu na modem i Telekomunikacja Polska. Podczas, gdy koledzy używali internetu do oglądania gołych bab, ja jako rasowy Meloman, szukałem rzeczy awangardowych. A najlepiej takich publicznie dostępnych, za darmo. Natrafiłem swego czasu na taką stronkę internetową, której nazwy nie pamiętam i nie chce mi się sprawdzać, czy wciąż istnieje, a która to miała różne tuzy muzyki niekonwencjonalnej. Wśród wielu artystów niegodnych wspominania, jakimś nieznanym trafem dowiedziałem się o istnieniu w latach '80 / '90, magazynu kasetowego Tellus, którego to cały katalog był dostępny do legalnego ściągnięcia na mp3.

Ameryka, czyli kraj miodem i AIDS-em płynącym, była swego czasu bardzo bogata i w swoim przepychu oferowała różnorakie, nowatorskie specjały. Na przykład, za kilka dolarów można było zostać subskrybentem danego czasopisma, lub klubu płytowego. W śmiesznie tani sposób dało się nabyć wiele wartościowych rzeczy, które dzisiaj chodzą po aukcjach za ciężkie miliony. Tellus wyróżniał się na tle innych tym, że był to magazyn stricte kasetowy, o kasetach, na kasecie. Choć początkowe taśmy jeszcze mogły się wpisywać w popularny ówcześnie trend kompilacji muzyki alternatywno-niezależnej (dość wspomnieć, że dokładnie tak zaczynał słynny Sub-Pop, który później wydał takie tuzy jak Soundgarden, czy Nirvana), to niemalże od samego początku Tellus był nastawiony na eksperymentowanie z formatem i sprawdzaniem jego limitów i możliwości.

Z tego względu, jak i też ponieważ wiele edycji było tematycznie poświęcone konkretnym tematom (jak np. audio stworzone przez artystów wizualnych), to i też należy zakwalifikowac Tellusa jako magazyn edukacyjny, żeby nie powiedzieć, że tworzony z myślą o uniwersytetach, do celów naukowych. No bo poszczególne woluminy dotykały czy to pierwszych prób muzyki tworzonej w 100% komputerowo, muzyce teatralnej, ludowej, sztuce nowoczesnej, wczesnych ambientach, czy również prezentacji pierwszych poważnych audiobooków (mówimy wszak o latach '80) i poza nielicznymi wyjątkami, mało było muzyki do normalnego słuchania.

Będąc też relatywnie jeszcze brzdącem, to niekoniecznie rozumiałem zbyt wiele zawartości owych taśm, gdyż mój angielski wtedy był jeszcze w dalekich powijakach. To i też zdarzało mi się niemiłosiernie wynudzić, sprawdzając poszczególne taśmy. A muszę powiedzieć, że nie szedłem na łatwiznę i każdą część puszczałem od początku do końca, bez przewijania. Napędzała mnie nie tylko ciekawość świata, ale również chęć poszerzania horyzontów, czy po prostu spróbowania czegoś innego.

Pojawiają się również i polskie wątki. W taśmie nr. 4, pojawia się David Wojnarowicz, amerykanin polskiego pochodzenia (kliknięcie otworzy wikipedie), w #7 mamy Wiskę Radkiewicz, w #12 Michael'a Kowalskiego (kolejny amerykaninopolak), zaś #21 ma (dosłownie) eksperymentalne kaszlnięcia Magdaleny Abakanowicz. Zapewne jakbym głebiej pogrzebał, to pewnie bym wyciągnął tego więcej, ale i tak trochę tego jest. Miło jest widzieć polskość w prestiżowych miejscach, mimo pretensjonalności samej sztuki. Zostawiam pytaniem otwartym, co się takiego zmieniło od lat '80, że wtedy bardziej szanowano polską kulturę na świecie, jak i to, że mieliśmy wszędzie uznanych ludzi, jak Jerzy Grotowski.

Oczywiście, dla zwykłych fanów muzyki, poza pierwszymi trzema kasetami, zainteresować może #10 z gitarowymi wykonawcami, jak i #13 na której jest m. in. Merzbow, czy Controlled Bleeding (1986 rok btw). Co ciekawe, słynne Sonic Youth pojawia się aż dwa razy, na #1 i #18, choć bardziej w swym eksperymentalnym obliczu. Niemniej jednak, czy jest to coś, co chciałoby się polecać? Na pewno warto się zmierzyć z czymś takim i spróbować wyjść z batalii zwycięsko, ale fakt faktem, trzeba mieć trochę samozaparcia i czasu.

A z tym bywa nieraz różnie, nieprawdaż? 

Komentarze