Beyond Metal: Scooter

 

CLICK FOR ENGLISH 

Zastanawiałem się jaką techniawę by tu zarzucić na bloga. Basement Jaxx? Prodigy? Faithless? Daft Punk? Zobaczyłem swoją starą kasetę i nagle mnie olśniło. Scooter. Symbol tzw. "guilty pleasure", muzyki uważanej za mało ambitnej, do której człowiek niekoniecznie chce się przyznawać, że ją słucha.

I jest to dobra okazja, aby napisać parę słów o różnicach między rynkiem muzyki Elektronicznej a Metalowej. Jest to zdecydowanie trudniejszy i bardziej bezlitosny rynek. Większość sprzedaży fizycznych nośników bardziej dotyczyła dyskotek, klubów, radiostacji i tym podobnym, niżli prywatnemu konsumentowi, który jak mu się coś podobało, to i tak preferował piracić na każdy sposób. Dużo kasy dochodziło też z licencjonowania danego "hita".

Z artystami też nie jest lepiej. Rave, House, Dance, to jest muzyka przede wszystkim przeznaczona na single i składanki. Bardzo rzadko zdarzają się jakieś grupy, czy DJ, którzy byliby w stanie wydać pełną płytę, a już tym bardziej więcej niż jedną. Są oczywiście wyjątki, jak ATB, ale nie jest to większość. Mogę wam powiedzieć też o takim przypadku, gdzie jeden facet pod wieloma pseudonimami stworzył fikcyjną kompilację, gdyż prawdopodobnie miało to lepszą szansę na sprzedaż, niż gdyby to była oficjalna studyjna płyta. Konia więc z rzędu jak znajdziecie mi innych wykonawców tanecznej muzyki popularnej, którzy dorobili by się aż 21 płyt (stan na 2024 r.), czyli tyle co Scooter.

W takich warunkach, fakt że Scooter jest dalej aktywny, z relatywnym sukcesem i rozpoznawalnością. Owszem, w dużej mierze jest to muza tworzona przede wszystkim na imprezy, bez głębszej myśli, ale czy to znaczy że jest gorsza? Zacznijmy od tego, że ekipa swoje pierwsze kroki zaczynała od tzw. Happy Hardcore, czyli de facto głośnej, dynamicznej muzyki o szybkim bitrate (podchodzącym nieraz pod Gabber, czyli konkretne blastowanie). Paradoksem techniawy jest to, że potrafi ona wkurwiać ludzi nieraz bardziej niż Metal, ze względu na swą intensywność i większe dudnienie za sprawią basów. Z czasem ich muzyka coraz bardziej szła na łatwiznę i opierała się na przeróbkach i tzw. "singlowych hitach".

Scooter też na bogato korzystał z popularnych samplów i owszem, budzi to uzasadnioną szyderę. Tylko, czym jest tak naprawdę sampling, jak nie dekonstrukcją znanych, nieraz oklepanych motywów. Weźcie sobie dowolną płytę Metalową i przeanalizujcie ją dokładnie pod względem riffów, a dojdziecie do wniosków, że większość z nich jest wtórnych i powtarza dokładnie to samo, co inni, nieraz lepsi artyści już zrobili. To jest trochę smutna, ale prawdziwa refleksja.

Wspomniałem coś na początku o swojej kasecie, którą znalazłem, a którą dostałem od kuzyna za dzieciaka. Jest nią "No time for chill" (obrazek otwierający) z 1998 r. była już piątą płytą w dorobku grupy, która notabene miała swój debiut zaledwie w 1995, więc tempo wydawnicze było spore. I mam do niej pewien sentyment. Jest wesoło, głośno, zabawowo, ale jest też zróżnicowanie, żeby nie powiedzieć koncepcyjnie. Może i jest to wiocha, ale skłamałbym gdybym powiedział, że się mi ona nie podoba.

Z tej taśmy pochodzi zresztą sztandarowy hit Scooter'a, czyli "How Much is the Fish?". Mnie oczywiście zauroczył cover Kiss - "I was made for lovin' you" i na pewno dołożyło to cegiełkę pod moje zainteresowania. Warto też wspomnieć, że rok wcześniej grupa nagrała "Fire", który opierał się na mocnym, Thrashowym riffie, a który o dziwo nie był samplem, tylko został specjalnie nagrany przez członka zespołu.

No i na koniec prawdziwa wisienka. Ciekaw jestem ile osób wie o tym, że słynny gitarzysta Venom (tak, ten Venom), czyli Mantas, grał na żywo z zespołem w 2006 r. Wg wikipedii trwało to tylko miesiąc, choć mam podejrzenia, że współpraca ta na pewno zaowocowało z jakimś gościnnymi partiami gitarowymi w studiu.

Jak więc widać, nawet w tak odległym temacie jest jakiś Metalowy łącznik.

Komentarze