Anatomia BRA: Overdose VI
"Progress of Decadence" jest pierwszym albumem Overdose, który udało mi się zdobyć. Nie jest to przypadek, gdyż wraz z ich kolejny albumem "Scars", jest to najłatwiejszy album do zdobycia. Na tym etapie Overdose udało się nawiązać współpracę z różnymi wytwórniami, które zajmowały się dystrybucją płyty na różnych kontynentach.
Piąty album i szósta większa pozycja w dyskografii i kolejne zmiany w stylistyce. Muzyka szła zgodnie z duchem czasu i zdecydowanie miała w sobie więcej tych elementów, które ówcześnie rozpalały świat, czyli Groove i tzw. "plemienne bębny". Aczkolwiek w przypadku Overdose, nie są one tyle plemienne, co uliczne, gdyż cała wymowa konceptualna została dobrze wytłumaczone poprzez okładkę, gdzie mamy nietypową symetrię - korporacyjny budynek na przemiennie ze slumsami. Myliłby się więc ktoś, jeśli chciałby zbyć to dzieło jako kolejną "brazylijska produkcję".
Bynajmniej nie brakuje Thrashowych elementów, a to, co dostajemy nowego, to jest misz-masz różnych pomysłów. Przykładowo, solówka w "Straight to the Point" przywodzi na myśl Hard Rock z lat '80 i płynnie przechodzi poprzez motywy. W ogóle solówki na tej płycie to jest taki majstersztyk, jakiego jeszcze wcześniej nie było. Mają określone melodie i starają się za każdym razem spróbować czegoś innego.
Tytułowy numer zaczyna się w dość charakterystyczny sposób i jest wg mnie najlepszym na płycie, mimo iż nie brakuje tutaj mocnych ciosów, jak "Favela", czy "Stupid Generation". Dostajemy też na koniec nową wersję "Zombie Factory", bardziej dopasowaną do nowego oblicza grupy. Mamy też parę krótkich instrumentali, intro i dwa przerywniki w środku płyty, oddzielające stronę A od B.
Chciałoby się rzec, że jest to opus magnum grupy i kto wie, może to prawda. Ale przy tak silnej dyskografii, to każdy jest w stanie mieć własnego faworyta.
Zbliżamy się też już niestety do końca tej serii. Zostaje nam jeszcze ostatni cios, aczkolwiek, z tego co widzę, grupa nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.
Komentarze
Prześlij komentarz