Metal Cinema: Trick or Treat (1986)

  

STANDARDOWO -> CLICK FOR ENGLISH WORDS TO APPEAR

W historii Metalu głośna była sprawa, kiedy to żona znanego polityka, Tipper Gore (lol, co za adekwatne nazwisko) założyła komisję i spowodowała atak na muzykę Heavy Metalową (a później również i rapową) w 1985 r., obwiniając ją o przyczynę wszystkiego co złe na tym świecie,  co poskutkowało później tym słynnym znaczkiem "parental advisory bla bla bla" pojawiającym się na płytach (aczkolwiek to zostało wprowadzone dopiero 5 lat później, w 1990).

Nagonka na Metal była również powiązana ze słynnym w latach '80 tzw. "Satanic Panic", czyli świętym oburzeniu na wszędobylstwo szatana w mediach (zarówno naprawdę, jak i na niby), oraz ostrzeganiu przeciwko ukrytym sektom okultystycznym składających ofiary z dzieci (to drugie akurat okazało się być prawdą). Innymi słowy, nowocześnie przeprowadzona inkwizycja. I jak się domyślacie, wszystko to zainspirowało dzisiaj omawiany film, czyli Trick or Treat.

Główna postać filmu (Eddie) jest wyrzutkiem społecznym słuchającym jedynej słusznej muzyki i ma standardowe problemy w szkole jakie mogą z tego wynikać (a jakże inaczej). Jego bohaterem i idolem jest kontrowersyjna gwiazda Rocka, Sammi Curr, który ma wystąpić w jego szkole na Halloween. Dlaczego akurat tam? Otóż nasz Rockman skończył tą samą szkołę, do której chodzi nasz protagonista (cóż za szczęśliwy przypadek).

Niestety pojawiają się problemy. Ze względu na liczne kontrowersje, Sammi Curr dostaje zakaz występu, co notabene jest ukazane w ciekawej scenie, nawiązującej do legendarnego wystąpienia frontmana Twisted Sister na wspomnianej komisji Tipper Gore, a gdzie zostało ładnie wygarnięte, co należy myśleć o banowaniu sztuki. Zaraz potem pojawia się jednak kolejny problem - Sammi Curr umiera w tajemniczym pożarze w hotelu.

Rozgoryczony Eddie dostaje od lokalnego DJ'a radiowego (w tej roli Gene Simmons) przegraną ostatnią piosenkę, jaką nagrał zmarły Rockman, a którą to zamierza puścić na Halloween, aby uczcić jego pamięć. W domu, nasz Edek wpada na genialny pomysł puszczenia piosenki od tyłu. I jak można się łatwo domyśleć, uwolni on w ten sposób coś, co powinno było pozostać zamknięte.

I tak pokrótce przedstawia się fabuła filmu, który prezentuje gatunek zwany Slasherem o zabarwieniu paranormalnym. Nie jest to może jakaś wyrafinowana historia z mnóstwem intryg, czy zwrotów akcji, a bardziej idąca po Hitchcockowsku, budując stopniowo napięcie, aż do kulminacji. Jest to jednak bardzo zgrabnie wykonany film i ogląda się go całkiem przyjemnie, choć z przymrużeniem oka.

Do atrakcji, poza wspomnianym Simmonsem dostajemy jeszcze epizodyczną postać anty-Metalowego pastora, zagraną przez samego króla Ozzy'ego, a którego kwestie były improwizowane. Do pozostałych ciekawostek można wspomnieć, że główną rolę złola miał zagrać najpierw sam Gene (ale stwierdził, że mu się nie chce i ostatecznie zgodził się zamiast tego wykonać drobną rólkę), oraz Blackie z W.A.S.P., ale coś nie wyszło (zapewne $$).

Obrazek, który widzicie jako OP, to jest okładka soundtracku do filmu, który został w całości zagrany przez zapomnianą grupę Fastway, która to składała się z byłego członka Motorhead (Eddie Clarke), oraz byłego basisty UFO, a przyszłego muzyka Osbourne'a (Pete Way). Zrobili zresztą klipa do "After Midnight", gdzie to Clarke z kolei sam przebrał się za Sammi Curr'a.

I to tyle, kino w sam raz na sobotę wieczór przy piwku i czipsach - nie żebym polecał taki niezdrowy tryb życia. 

Komentarze